Witajcie w grudniu :)
Spieszę do Was z najnowszą NDW.
Ostatnio często tak się układa, że nie mam czasu na włosowe SPA. Do tego dochodzi brak motywacji, znany pewnie wielu falowanym - w zimie nie chce się walczyć o ładny kształt fryzury i fale, bo wszystkie zabiegi i tak niweczy 1) mycie na noc 2) czapka. Dlatego od kiedy pogoda wymusza noszenie nakrycia głowy - nawet nie myślę o wydobywaniu skrętu a wręcz mu przeszkadzam, tzn staram się, żeby włosy były możliwie proste. O ile mają taką chęć. Przez kilka tygodni nawet się zgadzały, ale ostatnio, od kiedy temperatury spadły poniżej zera - jaśniepaństwo pragnie się kręcić! :)
A wracając do dzisiejszego dnia.
Menu:
M: szampon Barwa z Lnem i witaminami
O: maska Omia z olejem arganowym (odlewka od Eternity ;* ) pod kompresem - turbanem Pilomax (kilka słów na jego temat KLIK)
Szampon Barwy to mój sprawdzony rypacz. Maska Omia to bardzo miłe zaskoczenie - jest gęsta, kremowa, bardzo wydajna, otula włosy, od razu rozplątuje kołtuny i wygładza, nawilża skalp - a do tego świetnie się spłukuje i dociąża ale nie oblepia.
Efekt:
włosy przy spłukiwaniu bardzo miękkie i gładkie :D Po wyschnięciu trochę szorstkie końce ale znowu zapomniałam o serum. Skręt dziarski, niezdefiniowany. Tzn pokręcone, błyszczące ale szopa.
Wniosek ogólny: winter is comming, wilgotność wysoka, temperatura punktu rosy spada (troszkę więcej o temacie pogody KLIK), włosom trzeba jeszcze więcej emolientów, najlepiej otulających (w przeciwieństwie do pożądanych w lecie wnikających).
Tu proszę wybaczyć mistrzowi fotografii. Próbuję opanować nowy sprzęt. Przy braku światła i fotografa efekty wyglądają jak widać.
Czy Wasze włosy poczuły już zimę? Czym różni się zimowa pielęgnacja od jesiennej?
Btw czy krótkowłose włosomaniaczki zechcą podzielić się swoim sposobem na udane włosowe selfie?
Będzie mi miło, jeśli mnie polubisz...