Witajcie :)
Znowu korzystam z aplikacji bloggerowej, bo piszę do was z urlopu.
Bieszczadoterapia trwa w najlepsze! Ja się mam dobrze, mój brzuszek ma się dobrze. I nawet o dziwo włosy mają się dobrze :) O dziwo - gdyż moja pielęgnacja tutaj jest właściwie ujemna, a dawno nie wyglądały tak dobrze i nie były tak miękkie i miłe w dotyku!
Jak wygląda moja pielęgnacja na urlopie?
Szampon Barwa lniany z kilkoma kroplami balsamu copaiba (błąd, szampon zupełnie stracił konsystencję, jest wodnisty)
Silikonowe serum Marion
I tyle.
Na spacery i w góry włosy chowam pod czapką, choć nie ze względu na nie a możliwość przegrzania głowy. Dużo chodzę w kucyku, gdyż od ostatniego strzyżenia tzw. grzywka ciągle leci mo do oczu. Nie podoba mi się też, jak się układają, ale powinna temu zaradzić jakaś stylizacja albo półupięcie.
Tymczasem ściskam mocno i wracam się urlopować ;) Zapewne na hamak, w sam raz po długim i męczącym dniu :)
Na komentarze odpiszę po powrocie.
Bieszczadzka Wiedźma